wtorek, 28 sierpnia 2012

piątek, 3 sierpnia 2012

Lekcja Sztuki: robić to co się chce


      W Muzeum Współczesnym we Wrocławiu, zobaczyć możemy kontynuację pracy nad Cybernetycznym Układem Sterującym prof. Zbigniewa Makarewicza. Na czas nieokreślony objął on dowodzenie nad wolierą numer 6 we wspomnianym już Bunkrze. Projekt ten będący w ciągłej budowie, zorganizowany jest w ramach Niezależnej Inicjatywy Artystycznej/  Independent Art Initiative.

Zbigniew Makarewicz-  urodził się 1940 roku w Wilnie. Ukończył  I Liceum Ogólnokształcące im. St. Dubois w Koszalinie, studiował rzeźbę w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu.  Otrzymał  tytuł  magistra, dyplom z wyróżnieniem w pracowni Xsawerego Dunikowskiego i  Apolinarego Czepelewskiego. Kwalifikacje I stopnia uzyskał na podstawie rozprawy pod tytułem Konstrukcje, rekonstrukcje, dekonstrukcje, a kwalifikacje II stopnia  na podstawie rozprawy habilitacyjnej Specjalne Projekty Przestrzenne.  Jest Rzeźbiarzem, twórcą instalacji, happeningowcem, krytykiem artystycznym, animatorem inicjatyw artystycznych, wykładowcą Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.


Panie Zbigniewie, proszę dokończyć zdanie: Jestem…

Jestem? Właśnie ja nie pamiętam kto ja jestem…(śmiech).  Jestem kierownikiem budowy (w tej chwili) Cybernetycznego Układu Sterującego.

A nie w tej chwili?

A nie w tej chwili to ja jestem …rencistą, inwalidą wojskowym. Dyplomowanym nauczycielem akademickim, nawet wciąż jeszcze w pracy. Kim ja jestem jeszcze… No zwycięzcą , ale to już dwanaście lat temu, turnieju w strzelaniu z pistoletu wojskowego, pierwsze miejsce na Dolnym Śląsku- to jest jedyny mój życiowy sukces, odnotowany. Byłem najlepszy.
Jestem człowiekiem bardziej zabawowym, niepoważnym raczej , jak widać.  Nie lubię sztuki z zaciśniętymi zębami.

W takim razie, proszę powiedzieć  Co  To Jest ?  Gdzie jesteśmy?


To jest miejsce, w którym kontynuuję pewną tradycję;  budowy takich urządzeń, które nazwałem Cybernetycznym Układem Sterującym, budowanych  z różnego rodzaju resztek, złomu, resztek technicznych - co się odwołuje oczywiście do wysokiej techniki.  Jest to rodzaj przewrotnego komentarza do naszej rzeczywistości.

Do jakich przemyśleń, refleksji chciałby pan tymi pracami zachęcić potencjalnego widza?

Na tej wystawie są rzeczy, które stają się czymś zupełnie innym. Powiedzmy mamy maszynkę do mięsa, a nazwana zostaje ona jakąś bardzo wzniosłą terminologią.

Ale to jest zabawa słowem obrazem, czy mamy szukać tu jakiegoś drugiego dna, przekazu?

Tu występuje pewna poetyka. Wśród tych kilkudziesięciu nazw opisujących Cybernetyczny Układ Sterujący,  co jest takim masłem maślanym bo jak cybernetyczny to przecież sterujący, znajdujemy  też np.  Monitor z Przystawką Mocy.  Różnie to można rozumieć. Monitor to pierwotnie była przecież obudowa do radia w pierwszym modelu Układu z 1969 roku.

Czyli rodzaj „poezgrafii”  tylko tutaj, do słowa dodajemy obraz trójwymiarowy. Jakąś przestrzeń.

Tak, to jest swojego rodzaju poetyka. Indykator Redukcji na Płaszczyźnie Zespolonej. To jest kontrast tej terminologii, która jest częściowo prawdziwa, z przedmiotem, który z nim kontrastuje, jest trochę tak do śmiechu…

A co ma na celu fakt, że to wszystko się dzieje w czasie, że widzowie przychodzą i stają się tego częścią, uczestniczą w procesie twórczym?


To jest wynik mojej perfidnej trochę przewrotnej koncepcji, dla której inni tworzą za mnie. Wszystkie moje prace to w jakimś stopniu plagiat.
 Lubię pracować w zespole. Nie mam pretensji do bycia wielkim,  wspaniałym artystą. Raczej uwielbiam stan wspólnej zabawy. Tak więc wymyślam kilkadziesiąt tych terminów, a dalej la la la, zobaczymy kto co wymyśli. Pierwszy raz gdy robiłem ten Cybernetyczny Układ to pomagali mi studenci z Politechniki, którzy czyścili ścianę w galerii,  kupiłem skrzynkę wina, całkiem dobrego,  siedzieliśmy razem… i wymyślaliśmy.  A dalej okazało się, że  w BWA, kiedyś na Świdnickiej, na przciwko dzisiejszego domu handlowego Renoma,  mają sąsiadów, którzy mają w piwnicach  różne graty, no i z Frankiem Oborskim, pracownikiem BWA,  poszliśmy zobaczyć… i zaczęliśmy komponować.

A jakie byłoby pana takie artystyczne marzenie, w sensie jaką przestrzeń, albo jakie warunki chciałby Pan mieć do stworzenia  swojej wymarzonej pracy? Taki rozmach totalny, zero ograniczeń…

Rozmach totalny… (śmiech).

No chyba że pan woli jednak coś małego. Ma być miejsce wymarzone.

Nie no,  oczywiście mógłbym zaadoptować cały ten schron…

Więc to jednak to miejsce, ten schron, Wrocław?

Hmmm… robiłem kiedyś taki projekt nawet … Muzeum Archeologiczne Festung Breslau, na sympozjum Wrocław 70. Wykopaliska archeologiczne z Twierdzy Wrocław, tak jakby istniał sto tysięcy lat temu, a nie parę dziesiątków lat wcześniej.  Robiąc ten Cybernetyczny Układ pierwszy raz, to taką kabinę ustawiłem w galerii… i to był Bunkier Dowodzenia. Wciąż mnie ta przeszłość Wrocławia frapuje. Taka dramatyczna, to przecież zaginione miasto, przestało istnieć, wyparowało… taka fascynacja po prostu.

Druga rzecz, to ta technika, z którą ja jestem w zupełnym rozbracie, bo ja z trudem nauczyłem się telefonować i jeździć na rowerze. To cała moja umiejętność, nigdy nie miałem prawa jazdy, dopiero w wojsku jak byłem musiałem różne te techniki opanować…

 

No i te strzeleckie.


 Strzeleckie tak. Ale to należy do tradycji rodzinnej, więc to nic dziwnego.

No i tak sobie ten mój świat wywoływałem, tymi moimi utworami. Oczywiście to może być w dużej przestrzeni wiele rzeczy; bo jeszcze jest inna seria: Paradoksalne Pamięciowe Pojemniki Pojęciowe, której jestem największym na świecie właścicielem całej tej kolekcji, kilkadziesiąt tysięcy sztuk.

 

Pięknie.


 To są rzeczy, które normalnie wyrzuca się na śmietnik, ale ja to gromadzę od kilkudziesięciu lat.

 

Chomikuje Pan.


Chomikuję. Parę razy udało mi się wytapetować  tymi właśnie „ śmieciówkami”  różnymi całą galerię, ale to wszystko: ściany, sufity, kotłownie..itd. Taki wielki zbiór rzeczy Nikomu Niepotrzebnych. Bezwartościowych. Publiczność oglądała to z zajęciem.

 

Na pewno.  To też zestawienie wszystkiego razem, musiało właśnie robić wrażenie.


 To jest to. Oczywiście ja robię nie tylko to. Ale tak naprawdę robię po prostu to co najbardziej mi się chce. Zgodnie z tym co mi kiedyś powiedzieli robotnicy w pewnej fabryce, gdzie robiłem swoje rzeźby, takie piękne metalowe i w ogóle, ano była przerwa w pracy i ja zapytałem, bo oni mi pomagali, tacy ofiarni byli, no i zapytałem jak im się podoba to co ja robię. A oni „ nam się to ani podoba ani nie podoba ” ja na to- " no dobrze, ale wy mi tu tak pomagacie, no pracujecie, marnujecie czas, bezpłatnie.” " Ano bo my się tak zastanawialiśmy nad tym co wy tutaj robicie i stwierdziliśmy, że dobrze, że w Polsce są jeszcze takie wariaty co robią co chcą, a nie to co im każą”. No i ja to sobie wziąłem głęboko do serca jako lekcję sztuki. Ja mam robić to co chcę, a nie to co mi każą.




                                                                                           rozmowę z prof.Zbigniewem Makarewiczem, przeprowadziła Dominika Chochołowska 

prof. Zbigniew Makarewicz- kierownik budowy, Muzeum Współczesne we Wrocławiu