Są filmy, które w
szczególny sposób w nas zamieszkują. Dla mnie jednym z takich filmów jest Volver. Niezwykły obraz Pedro
Almodóvara powraca do mnie w różnych sytuacjach. Nie
tylko, za każdym razem, kiedy ponownie go oglądam dostrzegam nowe szczegóły,
spojrzenia i emocje, ale też zupełnie nieoczekiwanie przypominam sobie jego
sekwencje, wiodąc moje zupełnie nie podobne do losów Raimundy (głównej
bohaterki filmu) życie.
Akacja Volver toczy się w Madrycie i małej
miejscowości La Mancha. Nigdy nie mieszkałam przez dłuższy czas w
Hiszpanii, żyłam jednak na południu Włoch i mam wrażenie, że zwłaszcza na
prowincji, miejsca te wyglądają bardzo podobnie. Jakby gorące powietrze i rwący
wiatr w specyficzny sposób kształtowały południowców. W obu tych miejscach,
bardzo widoczna jest też katolicka historia, która ukształtowała nie tylko
wiarę, ale też sposób życia mieszkańców. Religijność w dużej mierze nosi tam znamiona
teatralności. Procesje przypominają małe spektakle, figurki Matki Boskiej
pojawiają się w oknach prawie każdego domu, a święci ( jak np. ojciec Pio na
południu Włoch) są niczym gwizdy pop kultury. Ich wizerunki w formie plakatów i
naklejek pojawiają się na ścianach pubów, czy w sklepach z butami. Ten
niezwykły sposób życia, traktujący świętych jak członków rodziny albo celebrytów
z pierwszych stron gazet oraz uroczyste obchody obrządków religijnych sprawiają,
że wykształtowało się tam odmienne niż na północy Europy podejście do śmierci.
Żywi i zmarli są sobie o wiele bliżsi. Świat duchów i upiorów nie jest aż tak odległy. Nie jest bynajmniej
codziennością, ale też nie jest czymś zupełnie niezwykłym. Jest jednym z
elementów życia. Nie dziwi więc pytanie postawione w filmie do ducha zmarłej
matki : Zostaniesz na noc?
Mieszkając we Włoszech, z ciekawością
obserwowałam również sposób budowania tam relacji w związkach. Południowa miłość pełna jest sprzeczności. Żywa, obfitująca w
zmienne nastroje, skrajna.
Przez większość czasu płynie jakby w półśnie. Niewiele w niej drobnych
sprzeczek i romantycznych uniesień. Żarzy się miarowo, na tyle gorąca aby
podgrzać makaron na późną wspólną kolację.
Powolna, rozmazana… Jak sjesta w upalny dzień.
Trwa tak do czasu, kiedy zmęczeni upałem i monotonią owej błogości Włosi,
wywołują burzę.
Spacerując wąskimi, włoskimi uliczkami, wyraźnie słychać w którym
mieszkaniu nastąpiło właśnie przesilenie. Słychać szloch, płacz i krzyk. Trzaskanie
drzwiami i rozbijane talerze, groźby,
wyrzuty, przekleństwa i obietnice.
Voglio che tu sia solo mio.
Będąc jeszcze bliżej słychać pulsującą krew, namiętność i nienawiść.
Nienawiść, która zaraz wyparuje i nikt nie będzie o niej pamiętał, ale w tym
momencie czuć jej zapach. Jej woń miesza się z zapachem potu, podniecenia i autentycznej
rozpaczy. Nieważny jest cel, powód, początek ani zakończenie.
A kiedy wykrzyczy się już absolutnie wszystko, wypłacze każdą łzę, stłucze
wszystko co było pod ręką… zostaje już tylko zmęczenie i wciąż prawdziwe
uczucie… bo przecież Il mio cuore
dipende da te.
Podobnie w Volver ( choć nie ma tam historii miłosnej) możemy
zobaczyć ową kumulację emocji, wielką wrażliwość i żar, który cały czas
rozgrzewa wnętrza bohaterek filmu.
To właśnie we Włoszech, jeden z obrazów z Volver
bardzo intensywnie do mnie powrócił. Mieszkaliśmy z moim narzeczonym razem
z cudowną włoską parą. On świetnie gotował i opowiadał historie, ona piękna z
burzą czarnych loków, przebojowa i nieśmiała jednocześnie. Często wyskakiwaliśmy razem na espresso,
graliśmy w burrago albo piliśmy wino. Któregoś dnia doszło miedzy nimi do owego przesilenia, o którym
pisałam. Kłócili się okrutnie, tłukąc co popadnie, krzycząc i płacząc. Nie był to pierwszy raz,
wiec jak zwykle nie przeszkadzaliśmy im . Ich kłótnia była dla nas tym dziwniejsza, że słabo
znaliśmy włoski, niewiele więc z całego potoku wykrzykiwanych przez nich słów
rozumieliśmy. Nagle usłyszeliśmy, że zatrzaskują drzwi wyjściowe. Wyszliśmy z
naszego pokoju i zobaczyliśmy w korytarzu wielkie kałuże krwi. Ciągnęły się z
ich pokoju aż do łazienki.
Tego dnia nikt nie umarł. Krew należała do
naszego przyjaciela, który jak się okazało, w napadzie złości rozbił okno i
rozciął sobie w paru miejscach rękę. Po godzinie nasi przyjaciele wrócili z
pogotowia z pozszywaną na nowo ręką i uśmiechami na twarzach.
Obraz z filmu z całą intensywnością przyszedł do
mnie, kiedy wspólnie z Mariagiovanna, popijając czerwone wino, wycierałyśmy
krew posługując się papierowymi ręcznikami. Czerwień wsiąkająca w biały cienki
papier wyglądała niemal tak plastycznie
jak filmie Almodóvara, a miedzy nami zawiązało się coś na kształt tylko nam znanej tajemnicy.
Obrazy z filmu przychodzą też do mnie
czasami kiedy gotuję. Patrzę na swoje dłonie krojące w cienkie plasterki
kawałki papryki, na świeże zioła stojące na parapecie okna i przypominam sobie
sceny z filmu. Widzę siebie oczami kamery. Wąski kadr, nasycone kolory… zwykłe
czynności nabierają jakby więcej ”smaku”.
Volver jest też opowieścią o miłości matki i córki. Więzi,
którą ciężko porównać z czymkolwiek innym.
To wszystko co tak trudno ująć słowami, te niezwykłe
małe rzeczy, które się na tę relację składają; absolutne zaufanie, troska,
oddanie, miłość i cała masa innych drobnych elementów są w Volver zawarte. Almodóvar, który nie pierwszy raz w swojej
karierze tworzy film o kobietach, znakomicie oddaje na ekranie i tę magiczną
relację. Podobną do przyjaźni, rodzicielskiej miłości, a jednak inną. Kobiecą,
delikatną, z nutą zawieszonego w powietrzu czasu, wzruszenia, wdzięku.
Czuć…
Że życie jest okamgnieniem (…)
Że życie jest okamgnieniem (…)
Śpiewa w filmie Volver piękna Raimunda.
Raimunda nie jest pierwszą
literacką czy filmową bohaterką, która przypomina nam o tym jak ulotne jest
życie. Jej historia jest o tyle nietypowa, że nie zobaczymy na ekranie wielkiej
życiowej przemiany. Nasza bohaterka nie zmieni radykalnie swojego życia, nie
rzuci pracy, nie schudnie dwadzieścia kilogramów ani nie wyjedzie do Indii. Nie
jest nauczycielką, duchowym przywódcą, bohaterem, rewolucjonistą. Raimunda
śpiewa te słowa do siebie, do swojej matki, do córki. Nie jest wyciszona ani
spokojna, jest pełna emocji i bólu. Boi
się, ale jest silna.
To właśnie siły i niezwykłej
zdolności improwizacji moglibyśmy przede wszystkim pozazdrościć
Raimondzie. Niewiele poza tym i
urodą w ogóle posiada. A jednak wstaje
każdego dnia i dzielnie stawia mu czoła.
Nie narzeka, nie popada w odrętwienie, nie zamienia się w głaz, mimo
tragicznych przeżyć wciąż ma w sobie delikatność i wrażliwość.
I jeśli nawet zapomnienie
Które wszystko rujnuje
zniszczyło
moje dawne złudzenia
Ukryta
I pokorna nadzieja
Jest całym majątkiem
Mego serca
Które wszystko rujnuje
zniszczyło
moje dawne złudzenia
Ukryta
I pokorna nadzieja
Jest całym majątkiem
Mego serca
Śpiewa dalej Raimunda, a ja czuję, że gdzieś we mnie
też jest nadzieja.
A na koniec jeszcze recenzja, którą napisałam już jakiś czas temu.
Volver niezwykły film Pedro Almodóvara, to ujmująca historia o
kobietach. Historia zbudowana z soczystych kolorów, dźwięków, tragedii,
śmiechu, zbrodni, miłości i przyjaźni. To fragment życia dzielnej i pięknej
Raimundy (Penelope Cruz), jej matki, siostry i córki. Kobiety dzięki
wewnętrznej sile i energii, stawiają czoło strasznej niekiedy prawdzie. Idą
przed siebie, nie zatracając przy tym wewnętrznej wrażliwości.
Wielką zaletą filmu jest
umiejętne połączenie różnych gatunków filmowych, które reżyser, a zarazem autor
scenariusza (Pedro Almodóvar), pozszywał ze sobą z niezwykłym wyczuciem. Volver to jednocześnie dramat, pełen
wzruszeń, sytuacji zmuszających bohaterów do podejmowania trudnych moralnie i
etycznie wyborów; kryminał z wartko toczącą się akcją i zbrodnią w tle; komedia
wykorzystująca zarówno zabawne elementy gwary językowej jak i żarty sytuacyjne.
Volver to też
film romantyczny, o miłości łączącej matkę i córkę, o miłości do życia…
Dzięki nasyconym kolorem zdjęciom
( José Luis Alcaine) i przemyślanemu montażowi (José Salcedo) film doskonale
oddaje klimat Madrytu i ubogiej hiszpańskiej prowincji, w której folklor wciąż jest obecny, a świat żywych i martwych przenika
się na co dzień. Mocne kontrasty i soczystość barw przywodzą na myśl wyraziste
obrazy Franza Marca czy pełne wyszukanego kolorytu prace Paula Serusiera.
Na uwagę zasługuje też muzyka, stworzona przez Alberto Iglesiasa.
Szczególnie zapada w pamięć przerobiona na flamenco piosenka Carlosa Gardela Volver
. Niski, pełen nostalgii, nienachlanych emocji i wzruszeń głos , w połączeniu z
przepiękną muzyką sprawia, że moment w którym Raimunda śpiewa (niezwykłego
głosu bohaterce użyczyła Estrella
Morente) staje się sercem filmu.
Wielowątkowa
fabuła zaczyna się na cmentarzu. Główna bohaterka Raimunda wraz z siostrą
i trzynastoletnią córką, odwiedza grób
matki w rodzinnej miejscowości La Mancha. Wieje silny wiatr, rozwiewając wkoło
suche liście. Kobiety odwiedzają też starą ciotkę, która mieszka sama w wielkim
domu i jej chorą na raka sąsiadkę uprawiającą marihuanę na własny użytek. Już w
pierwszych scenach widzimy zarys
akcentowanej w filmie kultury śmierci ( gdzie jest ona naturalnym i
ważnym elementem życia) oraz niezwykły obraz wspólnoty sąsiedzkiej.
W
Madrycie Raimunda pracuje jako sprzątaczka, mieszka z córką i bezrobotnym mężem Paulem. Siostra
Raimundy , Soledad (Lola Dueñas) jest żyjącą w separacji samotną fryzjerką.
Klientki przyjmuje w mieszkaniu, by uniknąć płacenia podatków. Wkrótce życie
kobiet nabierze szybkiego tempa za sprawą splotu różnych wydarzeń, śmierci jednych,
a pojawienia się duchów innych.
Wszystkie kobiece role w filmie poprowadzone są bardzo
wyraziście, a jednocześnie naturalnie. Główne bohaterki Volver (Blanca Portillo, Carmen Maura, Chus Lampreave, Lola Dueñas, Penélope Cruz, Yohana Cobo) zdobyły Złotą
Palmę w Cannes w kategorii najlepsza aktorka. Na wyróżnienie zasługuje
oczywiście rewelacyjna Penélope Cruz, która za rolę Raimundy została też
nominowana do Oskara.
Pedro Almodóvar nie pierwszy raz
głównym bohaterem swojego filmu czyni kobietę. Nieustannie stara się ją zrozumieć,
poznać. Istota kobiecości pozostaje jednak nieodkryta, niedopowiedziana. Dzięki
temu wciąż pozostaje tajemnica, fascynacja, magia, którą udało mu się zamknąć w
filmie. Sposób narracji Almodóvara ma coś wspólnego z powieściami
kolumbijskiego pisarza Marqueza. Obaj opowiadają swoje historie jakby
namiętność i emocje, były ich podstawowym budulcem. Obaj kochają kobiety i
pokazują je w swoich dziełach jako istoty szalone, piękne, pełne wdzięku,
magii, siły i sprzeczności.
Wielkim sukcesem Volver jest fakt, że jest to film
jednocześnie głęboki i lekki. Oglądając kolejne sceny gładko płyniemy przez
zagadkową, dramatyczną i zabawną
jednocześnie fabułę. Volver to
opowieść pełna energii, żywych emocji, to film opowiadający przede wszystkim o
wielkiej sile, którą w sobie mamy i pasji życia.
Świetny tekst, wspaniały film !
OdpowiedzUsuń